W moim domu rodzinnym chyba najbardziej lubię werandę. Otoczoną drewnianymi belkami, z donicami pełnymi kwiatów i rozgrzaną letnim słońcem terakotą. To tam najlepiej smakuje kawa, a rozmowy toczą się do późnych godzin nocnych. Miłość do tego miejsca przeniosłam na swój olsztyński balkon, który stanowi dla mnie namiastkę sielankowej werandy z dzieciństwa.
Po trzech latach spędzonych w naszym mieszkaniu, postanowiliśmy rozpocząć sezon letni od małej remontowej rewolucji na balkonie. Bez żalu pożegnaliśmy sztuczną trawę i zastąpiliśmy ją drewnopodobnymi płytkami. Przemalowaliśmy meble, nadając im wygląd starego, przetartego drewna. Zawiesiliśmy dwie skrzynki, na których poustawialiśmy kwiaty - w tym roku zdecydowanie muszą rosnąć z dala od ciekawskich rączek Lilki. 😁
Uwielbiam nasz balkon po tegorocznej metamorfozie, choć w poprzednich latach również nie mogłam mu odmówić uroku. Teraz jednak zdecydowanie jest przytulniejszy, puste ściany zastąpiła zielenina, a już niebawem będziemy mogli zajadać się własnymi pomidorkami.
I jedyne, czego mi brakuje to czasu... 😔 Marzę o chwili z kawą i książką. Ostatnie tygodnie są niezwykle intensywne, w ciągłym biegu i w niedoczasie. Jedynym stoperem jest Lili, która zatrzymuje mnie w pół kroku. Wtedy siadamy na rozgrzanych płytkach, nad naszymi głowami pochylają się łodygi pełne kwiatów, a przez wierzbowe gałęzie przedzierają się lipcowe promienie. Czytamy, bawimy się, Lilka czasami zażywa letniej kąpieli w niewielkiej misce, która mieści jej pulchne ciałko i kilka zabawek. 😄
Za dwa dni rozpoczynam urlop. Będę czytać, pić litry kawy zbożowej i cieszyć się latem, które w tym roku niestrudzenie gonię, a ono wciąż wymyka mi się z rąk. 😏 A jak Wasze wakacyjne plany? Miejsko-balkonowe, czy raczej podróżnicze?
Blogostrefato
dla mnie naprawdę wiele. Bywały chwile, że zastanawiałam się, czy nie nazbyt
wiele. Czy podołam? Czy nie zawiodę i sprostam? Czy uda mi się pogodzić powrót
do pracy i dopiero raczkujący magazyn? Czy realizacja moich ambicji nie będzie
ze szkodą dla najbliższych, którzy zawsze będą dla mnie życiowym priorytetem?
Tych poplątanych myśli w głowie był cały kłębek, który nawijał nitki
wątpliwości podcinające moje skrzydła. Jednak zapał do inicjatywy Kasi (Yellow Pear) i radość z
możliwości uczestniczenia w tym projekcie od początku napędzał mnie i gdzieś w
głębi wiedziałam, że wszystko się uda.
Gdy Kasia zaproponowała redakcyjne spotkanie, uwieńczone profesjonalną sesją
fotograficzną, początkowo pomyślałam, że to szaleństwo. Każda z nas mieszka w
innym zakątku Polski, ma swoją codzienność, obowiązki... Jednak kolejny raz
przekonałam się, że ograniczenia tkwią w naszej głowie. Rzeszów, Kraków,
Wrocław, Łódź, Olsztyn, a wszystkie drogi prowadzą do Warszawy. 😀
Muszę się Wam przyznać, że
przed spotkaniem z moimi redakcyjnymi koleżankami trochę się stresowałam. Przez
dwa lata blogowania unikałam spotkań z innymi internetowymi twórcami. Wynikało
to z oporu do przyznania się przed samą sobą, że jestem blogerką i bardzo
swobodnego podejścia do Do utraty tchu. Dopiero od niedawna zaczęłam być z
tego po prostu dumna. Zawsze wkładałam w to sporo serca, ale nie traktowałam
bloga poważnie. A teraz musiałam opuścić bezpieczny kokon, który utkałam wokół
siebie za szklanym ekranem i stanąć twarzą w twarz z osobami, które znałam
tylko z wystukanych zdań na klawiaturze komputera.
Moje obawy ponownie okazały
się na wyrost. Dziewczyny dały mi się poznać jako niezwykle pozytywne osoby.
Bez zbędnego zadęcia i dystansu, za to uśmiechnięte, konkretne w działaniu i z
ogromnym entuzjazmem oczekujące na premierowy numer czasopisma. Jesteśmy
oczywiście świadome, że jeszcze wiele będziemy musiały się nauczyć i wiele z
pewnością poprawić. Nie ukrywamy jednak, że liczymy w tej kwestii na Ciebie,
Czytelniku. 😊
Premiera pierwszego numeru
czasopisma dla blogerów przewidziana jest na drugą połowę lipca. Niebawem ruszy
też strona magazynu. Teraz dopinamy wszystkie szczegóły, dopieszczamy artykuły
i dokładamy wszelkich starań, aby oddać w Twoje ręce porządny, wartościowy
materiał. To jednak jeszcze chwilę potrwa, więc aby umilić Ci ten czas
oczekiwania zapraszam Cię za kulisy sesji fotograficznej naszej redakcyjnej
załogi. Za obiektywem stanęła Magdalena Mizera, zaś zdjęcia z backstage'u wykonał Bartosz Sobczak.
Skład redakcyjny czasopisma:
Katarzyna Berska (Yellow Pear) - redaktor naczelna
W maju między kartki kalendarza powkładałam wszystkie moje zmory i nadzieję, że jakoś to będzie. I wiecie co? Było! Nie jakoś, a całkiem fajnie. 😀 Powrót do pracy nie był taki straszny, jak malował mi się w głowie od początku tego roku. Wszystko przebiegło gładko. Lilka jest dzielna, a ja chyba powoli zaczynam odczuwać satysfakcję, że znowu poczułam wiatr w żaglach, że idę do przodu.
CZUJĘ SIĘ dobrze. Tak po prostu. Jeszcze wiele spraw czeka na uporządkowanie. Nie wszystko jest zrobione na tip-top, ale stopniowo odgruzowuję się. 😉 Chyba całkiem sprawnie poukładaliśmy sobie naszą codzienność i z każdym tygodniem nabieramy większej wprawy w łączeniu tego, co w domu i tego, co poza nim.
TĘSKNIĘ za Lilką. No, nic na to nie poradzę. Taka dola matki pracującej. Bardzo brakuje mi tego błogiego lenistwa we trójkę. Jednocześnie czuję spokój, bo wiem, że jest szczęśliwa. Nawet wtedy, gdy mnie nie ma tuż obok.
Łapię teraz chwile i wyciskam na maxa. Nie przeszkadzają mi popołudnia w pracy, bo wiem, że to okazja, aby tulić się o poranku, zjeść niespieszne śniadanie, wypić kawę, czy pobawić się o świcie z Lili. Poranne zmiany zaś dają mi możliwość pisania wieczorem, gdy w domu wszystko cichnie i układa się do snu. Jak to mówią - nie ma tego złego...
PRACUJĘ NADczasopismem dla blogerów. Premiera zbliża się wielkimi krokami, więc cały zespół redakcyjny dwoi się i troi, aby w lipcu oddać w Wasze ręce gotowy, ale przede wszystkim wartościowy materiał. Ach, jak mnie korci, aby podzielić się efektami naszej pracy! 🙊😁 Mogę jedynie zdradzić, że w magazynie znajdziecie treści topowych blogerów i z pewnością każdy odkryje jakąś perełkę.
W czerwcu pracowałam jeszcze nad audycją Rodzicielskie kieszonkowe w Radiu UWM FM, która właśnie pod koniec miesiąca dobiegła końca. To było z pewnością ciekawe doświadczenie. Nie sądzę, abym odnalazła się w każdym temacie poruszanym na antenie, ale rozmawianie o literaturze i rodzicielstwie sprawiło mi ogromną przyjemność.
O tym, że bardzo dużo dzieje się w moim życiu świadczą pustki na blogu. W głowie układają mi się już słowa na kolejne teksty, tylko czasu wciąż za mało, aby je złapać i spisać. W czerwcu na łamach Do utraty tchu pojawiły się trzy (szaleństwo!) teksty:
kilka słów o moim i Lilusiowym odkryciu literackim.
SŁUCHAM namiętnie muzyki instrumentalnej. Zawsze zabierając się za pisanie, włączałam sobie ulubione utwory, które nastrajały mnie odpowiednio. Obecnie najefektywniej pracuje mi się przy muzyce instrumentalnej. Najchętniej słucham coverów znanych kawałków. Posłuchajcie zresztą sami, czy to nie jest piękne? 😊
CZYTAM znowu! W końcu wróciłam do czytania dla samego czytania. Cieszą mnie te chwile w tramwaju, gdy za oknem zmienia się ekspresowo krajobraz, a ja w całości pochłonięta jestem lekturą. Obecnie czytamWielkie kłamstewkaLiane Moriarty, której akcja tak bardzo mnie wciągnęła, że nie przeszkadza mi nawet czytanie na smartfonie. Jeśli los będzie tak łaskawy i dane mi będzie w końcu stanąć przy desce do prasowania, to mam zamiar obejrzeć serial, który powstał na podstawie książki.
Choć w ostatnich tygodniach ciężko było mi znaleźć chwilkę na czytanie mojej literatury, to w magiczny sposób zawsze znajduję chwilę, aby posiedzieć z Lili w jej książeczkach. W czerwcu zakochałyśmy się z literaturze skandynawskiej. Jeśli nie znacie jeszcze serii o dwuletnim prosiaczku, Bolusiu autorstwa Barbro Lindgren z zabawnymi ilustracjami Olofa Landströma (Wydawnictwo Zakamarki) oraz serii książeczek dla najmłodszych czytelników autorstwa Lotty Olsson z grafiką Charlotte Ramel (Wydawnictwo Zakamarki, link do recenzji serii wyżej ⇧), to gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po te pozycje. Szczególnie rodziców maluchów, które są na etapie przyswajania trudnej sztuki mówienia. 😉
JESTEM WDZIĘCZNA za moją rodzinę. Będę to powtarzała do znudzenia, ale ta wdzięczność w ostatnim miesiącu stała się jeszcze silniejsza. Czasami zwykły przypadek, prosta czynność, a może rutynowa wizyta u lekarza może wylać Ci na głowę wiadro zimnej wody i przypomnieć Ci, że może nie doceniasz wystarczająco, złościsz się bez powodu i za mało patrzysz głęboko w oczy. Warto na moment zostawić to, co pilne, na już i na chwilę być uważniejszym.
Jestem też przeszczęśliwa, że mimo wielu obowiązków i powrotu do pracy, udało nam się znaleźć czas na bycie po prostu razem, pojechać do parku, wypić razem kawę i potańczyć do białego rana na weselu przyjaciół. A teraz czas na lipiec, na premierę czasopisma, na spotkanie z wyjątkowymi blogerkami (JUUUUPI! 😁), na sięganie wyżej i wyżej, i wyżej... 😉
Serdeczności!
* * *
Uważniejto seria wpisów na blogu, w której chciałabym podzielić się z Tobą tym, co jest dla mnie ważne w bieżącym czasie. Inspiracją do powstania tej serii jest Kasia z bloga Worqshop. Dzięki opracowanym przez Kasię słowom kluczom będę mogła opowiedzieć Ci, co mnie inspiruje, motywuje, napędza, a czasem spowalnia, czyli wszystko to, co prowadzi mnie do uważnego i świadomego życia.