Rozglądam się, uporczywie jej szukając. Przecież tu była. Widziałam. Dodawała mi sił, zaczęłam pokonywać kilometry z uśmiechem na ustach. Codziennie wstawałam lekka, z poczuciem, że jeszcze wszystko może się zdarzyć... Przetarłam zakurzone szyby, budząc je z zimowego otępienia. Nic. Chyba się obraziła.
No dobrze, staram się dalej. Sieję rzeżuszkę, wstawiam świeże kwiaty do wazonu, a w akcie desperacji wyruszam na pocztę wysłać kartki wielkanocne. I jak mi się odpłaca? Bezczelnie sypie mi śniegiem w twarz, rozwiewa świeżo przyciętą na święta grzywkę, a zimnymi kroplami deszczu zmywa mi cień nadziei z twarzy. Brodząc w kałużach, wyjmuję zziębnięte dłonie z kieszeni i rwę ze złością gałązki wierzbowych bazi. Może da się jeszcze przebłagać.
Dziś nie pozostaje mi nic innego, jak zaszyć się pod kocem, z książką i kubkiem ciepłego kakao.
Do następnego!
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz swój ślad. Każdy Twój komentarz sprawia mi ogromną przyjemność.