Wychowałam się w ponad stuletnim domu, w którym pokoje mają trzy metry wysokości, a strych do dziś budzi mój niepokój. Czasami, gdy zamykam oczy wsłuchuję się w szepty pięciu pokoleń, których życie toczyło się i toczy w nim do dziś. Sufity zdobią ogromne drewniane belki, które dostarczały mi rozrywki, gdy choroba kładła mnie do łóżka. Pamiętam, jak z nudów liczyłam sęki w deskach... I choć nigdy nie spędziłam w nim sama nocy (na samą myśl mam gęsią skórkę), to kocham ten dom.
Gdy cztery miesiące temu po raz pierwszy ściskałam w dłoni klucze do NASZEGO NOWEGO DOMU wiedziałam, że chciałabym stworzyć miejsce, do którego zawsze będziemy wracać z radością. Jednak moje wyobrażenie o jego wystroju dalekie było od domu rodzinnego. Od początku wiedziałam, że ma być biało: biała cegła, białe firany, białe meble i biała kuchnia z drewnianymi blatami... Początkowo moja mama dopytywała się, czy na pewno ("Biało jak w szpitalu?"), ale gdy dziś nas odwiedza to wiem, że po prostu lubi to miejsce.
Kupiliśmy mieszkanie, które miało już swoją historię i czekało aż my dopiszemy do niej naszą. Od pierwszych chwil zakochaliśmy się w nim bezgranicznie. Uwielbiam wierzbę za oknem, rozkład pomieszczeń i tupot małych nóżek z góry. Jednak mieszkanie z rynku wtórnego ma też swoje minusy. Poprzedni właściciele zostawili nam całą kuchnię, która w ogóle nie pasowała do mojej wizji. W sypialni mieliśmy niebieskie (!) meble, które jednak były w bardzo dobrym stanie. Czarę goryczy przelały marmurkowe, zielone kafle kuchenne, na które nie mogłam patrzeć! Wtedy w ruch poszła biała farba. Pomalowałam meble i tak - kafle również! I choć każdy, kto słyszał o tym pomyśle pukał się w głowę, potem zastanawiał się, czy kładliśmy nowe. :) Kiedyś pokażę Wam moją starą/nową kuchnię, jednak dziś opowiem Wam o sypialni.
Od bardzo dawna przeglądałam różne wnętrzarskie blogi w poszukiwaniu idealnego stylu. Jednak ciężko mi było zdecydować się na jeden, gdy moje serce pałało miłością do kilku, trochę gryzących się, wnętrz. Marzyłam o prostym stylu skandynawskim, ale z romantycznymi przedmiotami w stylu shabby chic. Jakaś część mnie tęskniła za swojską, rustykalną kuchnią, a inna fascynowała się industrialnymi lampami... I tak w tym chaosie wijemy nasze gniazdko - fort, w którym będziemy szukać schronienia przez dłuuuugie, kredytowe lata. :)
![]() |
W naszej sypialni najbardziej uwielbiam tapetę imitującą stare deski. |
I jeszcze kilka inspiracji wyszperanych w sieci.
![]() |
źródło |
![]() |
źródło |
![]() |
źródło |
![]() |
źródło |
![]() |
źródło |
źródło |
Piękne, prawda? A Ty masz już swój azyl? :)
Do następnego!
Ola
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza
Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz swój ślad. Każdy Twój komentarz sprawia mi ogromną przyjemność.